Moje włosy kolorowe


Od dawna chciałam napisać ten post. 
Będzie to post osobisty. Taki tylko o mnie.  Kilka słów wyjaśnienia, bo czuję taką potrzebę. A dobrym pretekstem ku temu jest trwający w ten weekend Pyrkon - coroczny, największy w Polsce zlot fanów fantastyki, który odbywa się w Poznaniu. 
Mój wizerunek jest istotną częścią mojej ... działalności, bo sprawia, że jestem charakterystyczna :) Zaczęłam nietypowo farbować włosy dwa lata temu, właśnie na jeden z Pyrkonów. Byłam już wtedy mamą. Przedstawię tu genezę mojego obecnego image, a także zdradzę kilka sekretów - być może przydadzą się osobom, które również marzą o  kolorach na swojej głowie.



Skąd to kolorowe szaleństwo?


Jak już po wstępie można się domyśleć - jestem fanką (ogólnie ujmując) fantastyki.
Od zawsze, od wczesnego dzieciństwa fascynował mnie świat wzbogacony o rzeczy niezwykłe, niespotykane w rzeczywistości. Lubiłam wymyślać różne niesamowite historie pełne magii, tajemnic i postaci o nieprzeciętnych zdolnościach. Dużo rysowałam - do dziś mam całe teczki moich rysunków - a wśród nich jedna bardzo wyjątkowa. Od starszego brata ciotecznego, bardzo zdolnego plastycznie i również kochającego fantastykę - regularnie pożyczałam komiksy. Thorgal, Batman, Spiderman, Wolverine, Kajko i Kokosz...chłonęłam wszystko jak gąbka. A cała moja podstawówka upłynęła pod znakiem kolejnych serii mangowego serialu Salior Moon. I wielu innych...
Jestem geekiem*. 
Miałam to szczęście poznać, zakochać się i związać z innym geekiem.
I tak wspólnie z Miniem dzielimy naszą pasję do czytania książek i komiksów, grania w gry planszowe i komputerowe, oraz oglądania filmów i seriali w klimacie fantasy i s-f. Każde z nas ma swoje ulubione gatunki tej niewyczerpalnej dziedziny literatury i sztuki. Często nasze gusta się nie pokrywają - uwielbiam fantasy, nie lubię zombie - mamy też wiele obszarów, które z przyjemnością razem odkrywamy - ostatnio na tapecie eksploracja kosmosu ( z najlepszym naszym zdaniem serialem w tym klimacie - "The Ekspanse"), bardzo lubimy też postapokaliptycznie wizje świata - tutaj chociażby genialny "Mad Max: Fury Road".
Mogłabym długo pisać i wymieniać.
Tak wiem, że to nie jest normalne ;P Ale taka już jestem od zawsze i nie wyrzeknę się nigdy tej części siebie. Fakt, że zostałam matką nie zmienił w najmniejszym stopniu moich upodobań, a do moich pasji dołączyły kolejne - karmienie naturalne, chustonoszenie, rodzicielstwo bliskości :D 
No i jestem sobie taką kolorową wewnętrznie i zewnętrznie matką-wariatką ;) Jedynie smuci mnie trochę to, że nie mam zbyt wielu koleżanek, z którymi dobrze rozumiem się w tej materii (5 może) i czuję się trochę samotna w tym moich wariactwie.

Czemu o tym piszę? Wiesz jak wyglądają bohaterowie fantastyki?
 
Bardzo oryginalnie. Wyróżniają się często nietypowo kolorowymi włosami. Zawsze marzył mi się taki look i już wcześniej eksperymentowałam z różnymi, często alternatywnymi fryzurami, ale dopiero macierzyństwo (sic!) dodało mi skrzydeł i odwagi, żeby pójść na całość. Wiem, że to może na pierwszy rzut oka nie ma i nie powinno mieć związku, ale tak to właśnie u mnie się odbyło. Pomyślałam sobie: jak nie teraz, to kiedy i czy w ogóle się odważę? Spróbowałam i odkryłam, że nigdy jeszcze nie czułam się tak bardzo sobą :D
Wspominałam wyżej, że rysowałam - prace plastyczne zawsze zajmowały bardzo ważne miejsce w moim życiu. Od wielu lat zajmuję się różnymi technikami handmade. Jeśli masz ochotę, więcej możesz zobaczyć tutaj. Spośród wielu rzeczy, które maluję najbardziej ukochałam sobie mandale. Uwielbiam je tworzyć, bawić się formą i kolorem. Ale odkąd jestem mamą, mam na to mniej czasu i sił...dlatego zabawę kolorami przeniosłam na moją fryzurę :D
Jeszcze muszę tu wspomnieć o chustach do noszenia dzieci. Uwielbiam je za ich praktyczność oczywiście, ale również za ich KOLORY i WZORY. Producenci prześcigają się w wypuszczaniu na rynek coraz to piękniejszych i ciekawszych połączeń kolorystycznych ubranych w piękne wzornictwo. Raj objawiony dla tak wrażliwej kolorystycznie osoby jaką jestem :D

Podsumowując: miłość do fantastyki, kolorów i chust zaowocowała u mnie kolorową grzywką :D



Jak ja to robię? (czyli kilka technicznych wskazówek - dla chętnych)

Koloruję się sama. Nie jestem profesjonalistą, jestem samoukiem.
Początki nie były łatwe. Mój znajomy fryzjer podsunął mi (wtedy) nowość na rynku - taki zmywalny makijaż na włosy - kolory na dwa/trzy mycia, nakładane bezpośrednio na włosy i utrwalane wysoką temperaturą (prostownicą). Na dłuższą metę była to jednak metoda bardzo niszcząca włosy. Dlatego szukałam dalej i tak koleżanka podsunęła mi tonery koloryzujące Adore Creative Image Hair Color, które okazały się strzałem w dziesiątkę! 

Na początku sprowadzałam z zagranicy, potem dzięki innej koleżance znalazłam je w polskim sklepie internetowym (zresztą w tym sklepie jest więcej tonerów koloryzujących innych, równie dobrych firm). 
Są naprawdę świetne. 
Łatwo się nakładają pędzelkiem lub bezpośrednio ręką (oczywiście w rękawiczce gumowej). Ładnie pachną i nie niszczą włosów. 
Co niszczy włosy? 
Rozjaśnianie, które w moim przypadku jest konieczne. Kolor załóżmy na to - turkusowy nie przyjmie się ładnie i wyraźnie na ciemnych włosach - będzie to raczej efekt takiej turkusowej poświaty, taki akcent kolorystyczny - z różnym natężeniem w zależności od odcienia włosów. Żeby uzyskać czysty, konkretny kolor, trzeba z włosa wypłukać pigmenty, tak aby mogły je zastąpić pigmenty tonera.



Jak długo utrzymuje się kolor?
 
Stosunkowo krótko - jest to średnio-trwała koloryzacja.
Trwałość warunkują trzy czynniki: 
  1. kondycja włosa (z włosów zniszczonych pigmenty szybciej się wypłukują )
  2. długość czasu farbowania (dłuższy czas trzymania tonera na włosach wydłuża i intensyfikuje efekt)
  3. rodzaj koloru ( pigmenty czerwone i różowe wypłukują się do zera, niebieskie i zielone zostają w niewielkiej ilości pozostawiając niezbyt estetyczny efekt zielonych włosów jak u Ani Shirley, gdy nieszczęśniczka próbowała przefarbować swoje rude włosy na czarno ;P )

Wszystko, co napisałam powyżej wynika z moich doświadczeń. 
Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie i cały czas się uczę.

Efekt wypłukiwania się tonerów też jest ciekawy, ponieważ zazwyczaj intensywne kolory z każdym myciem stopniowo przechodzą w bardziej stonowane, pastelowe odcienie (bardzo modne w tym sezonie ;))

Zwykle nowe kolory nakładam co dwa tygodnie, ale powiem szczerze, że głównie zależy to od mojego nastroju lub potrzeby zmiany. Czasami celowo czekam aż któryś kolor lekko się wypłucze i dokładam do niego nowy. W taki sposób tworzę sobie nowe kompozycje, bawię się, eksperymentuję :) 
Daje mi to dużo radości i frajdy.



Kolorowa grzywka a otoczenie


O dziwo spotykam się zazwyczaj z bardzo pozytywnymi reakcjami na ulicy. Najczęściej komplementują mnie panie 60+ (tak, tak i to szczerze! "ale pani fajnie w tych włosach" "ale to pani pasuje") i młode osoby. Fajnie reagują dzieci - zazwyczaj teatralnym szeptem "Mamo, ta pani ma kolorowe włosy". Ostatnio jedna dziewczynka na placu zabaw porównała mnie do Rainbow Dash (jedna z bohaterek serialu o kucykach pony). Zabawna była też sytuacja w szatni przedszkola Kaliny - jej kolega z grupy powiedział swojej mamie, że chciałby, żeby ona też miała takie kolorowe włosy jak ja ;D Bardzo miłe są komplementy na różnych grupach chustowych, gdy wrzucam swoje zdjęcia w chuście.

Jestem dzięki tym moim kolorom na włosach charakterystyczna i postanowiłam to wykorzystać, aby promować karmienie piersią i noszenie w chustach. Tak narodziła się Kolorowa Mama :)  
Trochę też walczę z nudą, szaro-burą rzeczywistością, naszym społecznym zamknięciem i chęcią wtopienia się w otoczenie, byle tylko się nie wychylać. Kolory to radość, życie, energia - bo kiedy najbardziej chce nam się żyć, jak nie wiosną i latem , kiedy wszystko wokół kwitnie i zachwyca? :)

Post Scriptum

To jest moja droga i moje ja, które właśnie w taki sposób manifestuję. Nie uważam, że każdy powinien kolorować sobie włosów, żeby "odnaleźć siebie" ;) Chcę raczej zachęcić do podążania za swoim wewnętrznym głosem, do realizowania swoich najskrytszych marzeń i pragnień - jeśli tylko wynikają ze szczerych, dobrych pobudek i nikogo nie krzywdzą.
Carpe diem! 

* Fajny artykuł z definicją pojęcia tutaj

Jeśli masz jakieś pytania związane z tym tematem zapraszam do kontaktu przez e-mail lun fanpage na Facebooku :) 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Papierowe jesienne liście

DIY - świąteczne ozdoby z masy solnej

DIY - kosmate pająki